Tomasz Teluk
Autor jest założycielem i dyrektorem Instytutu Globalizacji (www.globalizacja.org)
Rada Europejska zaaprobowała na koniec kwietnia pakiet Fit for 55. W obliczu kryzysu energetycznego, wojny na Ukrainie i groźby konfliktu globalnego Unia Europejska zakłada swoim członkom klimatyczne chomąto, które doprowadzi do gigantycznych wzrostów kosztów życia na kontynencie.
Przepisy w sposób drastyczny zaostrzyły unijne regulacje klimatyczne. Rząd ostrzega, że oznacza to nowe podatki nałożone na przemysł, budownictwo, rynek motoryzacyjny, a nawet wakacyjne wojaże samolotem. Niebotycznie wzrosną ceny benzyny, gazu, węgla, a w rezultacie prądu i ogrzewania.
Koszty, koszty, koszty
Co najbardziej niedorzeczne, nikt z pomysłodawców nie pokusił się o stworzenie bilansu zysków i strat całego projektu. Gdy pyta się zwolenników regulacji klimatycznych, ile to będzie kosztować, nabierają wody w usta, dodając do tego wyświechtane slogany o konieczności ratowania planety przed globalnym ociepleniem.
Koszty dla Polski jako kraju na dorobku będą gigantyczne. Według analityków Banku Pekao SA tylko w ciągu najbliższych kilku lat Polacy wydadzą na pakiet ok. 200 mld euro. Już dziś 1/3 rachunków za prąd i ogrzewanie stanowią podatki europejskiego systemu handlu emisjami dwutlenku węgla – ETS. Po uchwaleniu nowych przepisów opodatkowanie to wzrośnie dwukrotnie. Oznacza to wzrost rachunków każdej rodziny o kilkaset złotych.
Wyliczenia potwierdza resort klimatu. Koszt uprawnień będzie stanowił nawet 40 proc. ceny energii elektrycznej i 55 proc. kosztów ciepła sieciowego.
Wszystko po to, aby zmniejszyć emisję dwutlenku węgla w Europie o 55 proc. do 2030 r. w porównaniu z poziomami z 1990 r. Wówczas wynosiły one 5 mld ton rocznie, obecnie zbliżamy się do 3 mld ton, a za kilka lat ma to być 2,5 mld ton. Trzeba zauważyć, że drastyczne wymogi dotyczą wyłącznie Starego Kontynentu. Czy jest jeszcze ktoś, kto wierzy, że klimat ratuje się, ograniczając emisję w jednym miejscu na świecie, podczas gdy najwięksi emitenci inwestują w nowe ciepłownie i elektrownie węglowe, nie mając takich ograniczeń?
Świadczą o tym najnowsze dane. W 2022 r. ustanowiono nowy rekord globalnej emisji CO2, który wyniósł 37,5 mld ton, co stanowiło wzrost o 1 proc. w porównaniu z rokiem ubiegłym. Jak widać, UE odpowiada za mniej niż 10 proc. emisji. Największe wzrosty zanotowano w USA i Indiach.
Kto na to pozwolił?
Nasz kraj jest pionierem w redukcji emisji gazów cieplarnianych, odchodząc od polityki energetycznej opartej na spalaniu węgla kamiennego. Zredukowaliśmy emisję CO2 ze spalania węgla z blisko 400 mln ton w latach 90. ubiegłego stulecia do mniej niż 180 mln ton obecnie. Rosną za to emisje ze spalania ropy naftowej, gazu ziemnego czy produkcji cementu.
W kraju trwa przerzucanie się odpowiedzialnością za zgodę na uchwalenie skrajnie niekorzystnego pakietu Fit for 55. Zbigniew Ziobro zarzucił premierowi Morawieckiemu, że zrezygnował z prawa weta wobec tego projektu na głosowaniu w grudniu 2020 r. Mateusz Morawiecki z kolei odpowiedział, że jego rząd nigdy nie poparł tych pomysłów. Projekt przeszedł, ponieważ Komisja Europejska zadecydowała, aby dyrektywy europejskie były przegłosowywane większością kwalifikowaną, a nie w sposób jednomyślny. Dlatego przegrywamy na forum unijnym. Na szczycie UE w grudniu 2020 r. istniała groźba zawetowania budżetu UE i Funduszu Odbudowy przez Polskę i Węgry. Rada Europejska natomiast przyjęła wówczas założenia propozycji kierunkowych pakietu Fit for 55. Wtedy faktycznie Polska głosowała „za”. Parlament Europejski przyjął zaś dyrektywy i rozporządzenia z tego pakietu. Za jego przyjęciem głosowali wyłącznie przedstawiciele Platformy Obywatelskiej, PSL i Lewicy. Politycy związani z Prawem i Sprawiedliwością zapowiedzieli blokowanie wszelkich aktów prawnych związanych z niekorzystnymi dla naszego kraju przepisami.
Premier nie mógł więc samodzielnie zablokować Fit for 55. Adam Guibourgé-Czetwertyński, podsekretarz stanu w Ministerstwie Klimatu, wyjaśnia, że nie jest to jednolity dokument, ale zbiór kilkunastu aktów prawnych, dotyczących wszystkich sektorów gospodarki, negocjowanych i głosowanych osobno. Duża część z nich uchwalana jest większością kwalifikowaną, a tylko niektóre jednomyślnie.
Tam, gdzie nasz kraj jest reprezentowany przez członków rządu (np. na forum Rady Europejskiej), można niektóre przepisy blokować. Kiedy jednak głosują europosłowie, decyduje matematyka Parlamentu Europejskiego, a tam dominuje opozycja, głosująca wbrew rządowi. W rezultacie nasz kraj mógł zawetować tylko jeden z kilkunastu ważnych aktów prawnych.
Rząd tłumaczy się także, że co prawda nie udało się zablokować na poziomie unijnym pakietu Fit for 55, ale przynajmniej Polska zabezpieczyła sobie duże, dodatkowe środki na transformację energetyczną. Trudno opierać się rewolucji ekologicznej, nie mając sojuszników. Coraz więcej państw Europy Środkowo-Wschodniej, zachęconych potencjalnymi inwestycjami, popiera regulacje narzucane przez Niemcy i Francję.
Niczym egipscy kapłani
Co ciekawe, wciąż istnieje spora grupa samozwańczych ekspertów, popierających idiotyczne i skrajnie szkodliwe pomysły radykalnych ekologów, Fransa Timmermansa i spółki. Udający prawicę posuwają się nawet do tego, aby wykorzystywać do uzasadnienia swojej ideologii religię, twierdząc, że kto nie popiera Fit for 55, nie może być katolikiem. Przypominają oni egipskich kapłanów, którzy straszyli lud zaćmieniem słońca. Gdy jednak przyjrzymy się wnikliwie ich działalności, okazuje się, że są niejawnymi lobbystami, zafascynowanymi polityką Niemiec i produktami z tego kraju.
Advertisement
Naukowe dane wciąż nastręczają ideologom problemów. Według Uniwersytetu Alabamy w Huntsville wiosenne temperatury w regionach tropikalnych były niższe od średniej z lat 1991–2020. Trend ten trwa od szczytu z 2016 r. Dane pochodzą z National Oceanic and Atmospheric Administration (NOAA). Inne liczby, tym razem z Organizacji ds. Żywności i Rolnictwa ONZ (FAO), mówią, że globalne temperatury spadają od lokalnego szczytu w 2020 r. Podobne dane przytacza NASA. Rok 2022 r. miał być zimniejszy od średniej z lat 2007–2016. Ideologom to jednak nie przeszkadza i w sumie nie wiadomo, o co im chodzi. Czy chcieliby przyspieszenia nadejścia kolejnej epoki lodowcowej?
Oprócz dehumanizowania swoich adwersarzy, najczęściej terminem „denialiści”, mającym nasuwać skojarzenia z negacjonistami Holokaustu, zwolennicy hipotezy o końcu świata wskutek globalnego ocieplenia wywołanego ludzkimi rękami sięgają po coraz bardziej niedorzeczne argumenty. Nieoceniona „Gazeta Wyborcza”, ulubione medium ludzi tego pokroju, straszy, że wskutek ocieplania się klimatu wielu rybaków zajmujących się dotąd połowem staje się agresywnymi piratami. Natomiast „Rzeczpospolita” przytacza ostrzeżenie, które ludzkości przygotowała sztuczna inteligencja.
Modele matematyczne, przygotowane przez komputery, jednoznacznie wskazują, że globalna temperatura wzrośnie aż o 1,5 proc. w ciągu najbliższej dekady, w stosunku do epoki przedindustrialnej. Jeszcze rok temu mówiono, że jest na to 50 proc. szans, czyli na dwoje babka wróżyła.
Po raz kolejny może się jednak okazać, że problemy są wyolbrzymione i mają jedynie uzasadniać podejmowanie działań, których negatywnych skutków ekonomicznych rzeczywiście nie sposób do końca przywidzieć.