Ryszard Czarnecki
Dokładnie dziś, 15 maja, mija 83. rocznica opracowania przez jednego z przywódców III Rzeszy Niemieckiej Heinricha Himmlera wytycznych dotyczących programu rabunku i germanizacji polskich dzieci. Warto przypomnieć tę datę i ten proceder, który został po II wojnie światowej zgodnie uznany przez organizacje międzynarodowe za zbrodnię ludobójstwa (sic!).
Plan ten dotyczył głównie Polski, ale nie tylko. Taka „kradzież” dzieci przez Niemców przy zaangażowaniu całego aparatu państwowego odbywała się choćby w Czechosłowacji, a także w niektórych republikach ZSRS.
Wielki plan germanizacji
Ten rabunkowo-germanizacyjny plan był częścią szerszego projektu – Generalnego Planu Wschodniego – w ramach którego dokonać miano daleko idących migracji w celu zniemczania żywiołu słowiańskiego. Generalplan Ost wcielano w życie brutalnie: dzieci zabierano przemocą, często zamordowawszy ich rodziców.
Mali Polacy kierowani byli do specjalnych ośrodków, przez niemiecką propagandę często nazywanych Kinderdörfer, czyli wioskami dziecięcymi. Tam najpierw dokonywano selekcji rasowej. Jeżeli dziecko zostało zakwalifikowane jako dobry kandydat do Herrenvolku, czyli narodu panów, to niszczono oryginalną metrykę urodzenia, w jej miejsce dawano nową, dokonując zmiany nazwiska na niemieckie i zniemczenia imion (lub nadania nowych). W ten sposób rozpoczynano proces germanizacji. Dzieci uznane za niespełniające kryteriów aryjskości wysyłano do niemieckiego obozu śmierci w Auschwitz, ewentualnie osiedlano na terenie GG (Generalne Gubernatorstwo).
Straty polskie były dotkliwe. Według powszechnie przyjętych szacunków Niemcy wywieźli ok. 200 tys. polskich dzieci, z czego zaledwie 30 tys. (niektóre źródła podają 40 tys.) po wojnie wróciło do Polski.
Rasowo wartościowe dzieci
Niemcy akcję germanizacji polskich dzieci przeprowadzali w sposób zaprogramowany i bardzo systematyczny. Odpowiadał za to Heinrich Himmler, który został mianowany przez Hitlera „komisarzem Rzeszy do spraw umocnienia niemieckości”. Plany akcji germanizacyjnej powstawały, co ciekawe, nie w strukturach państwowych, ale partyjnych, a konkretnie w Urzędzie do spraw Rasowo-Politycznych NSDAP. A ten działał szybko. Już nieco ponad półtora miesiąca od zajęcia Polski Himmler dostał z tego urzędu 40-stronicowe opracowanie pod wiele mówiącym tytułem: „Sprawa traktowania ludności z byłych polskich obszarów z rasowo-politycznego punktu widzenia”.
W dokumencie tym ostatni rozdział jest poświęcony rabunkowi i selekcji polskich dzieci. Oto jego fragmenty: „Znaczna część rasowo wartościowych, ale z narodowych względów nieprzydatnych do zniemczenia warstw narodu polskiego, będzie musiała zostać wysiedlona na pozostały polski teren (…). Trzeba próbować wyłączyć z przesiedlenia rasowo wartościowe dzieci i wychowywać je w Starej Rzeszy w odpowiednich zakładach wychowawczych (…) albo też w niemieckiej opiece rodzinnej. Wchodzące w rachubę dzieci nie mogą mieć więcej niż od 8 do 10 lat, ponieważ z reguły tylko do tego wieku możliwe jest prawdziwe przenarodowienie, to znaczy ostateczne zniemczenie. Warunkiem jest całkowite zaprzestanie utrzymywania jakichkolwiek stosunków z ich polskimi krewnymi. Dzieci otrzymają niemieckie nazwiska (…), ich rodowód będzie prowadzony przez specjalną placówkę”.
Niemiecka wizja Polaka
Na wstępie wspomniałem, że dziś jest rocznica, o której Niemcy woleliby zapomnieć: przyjęcia przez Himmlera dokumentu zatytułowanego: „Kilka myśli o traktowaniu obcoplemiennych na wschodzie”. Warto streścić to opracowanie, bo jest ono wyrazem poczucia absolutnej wyższości Niemców nad Polakami i założenia, że ludność polska ma być wyłącznie tanią siłą roboczą służącą niemieckim panom.
Himmler proponował:
1. Na terenie Polski szkolnictwo należy ograniczyć zaledwie do czterech klas szkoły powszechnej. Te szkoły miałyby uczyć liczenia do 500, pisania nazwiska oraz uproszczonej religii polegającej na wpojeniu dogmatu, że to Bóg każe Polakom być posłusznymi wobec Niemców. Niemcy, co warto podkreślić, nie chcieli, aby ludność polska potrafiła czytać.
2. Gdyby jednak jakieś polskie rodziny chciały kształcić dzieci w wyższych klasach, to musiałyby one wyjechać do Niemiec, co w praktyce oznaczałoby germanizację.
3. Założono i później to systematycznie realizowano, że nastąpi coroczna selekcja dzieci od 6. do 10. roku życia. Dzieci, które zostałyby uznane za „rasowo rokujące”, miały być wysyłane do Niemiec na dalszy etap germanizacji.
Gdyby nakręcić film pokazujący tragedię polskich dzieci, to na pewno powinien znaleźć się tam specjalny obóz dla dzieci w Łodzi, a także ośrodek w Kaliszu, gdzie na terenie dawnego żeńskiego klasztoru, za murami, po cichu prowadzono akcję wynaradawiania także w wymiarze formalnym, ponieważ tam właśnie były filie urzędów meldunkowych, które przygotowywały nowe, aryjskie papiery dla dzieci zakwalifikowanych do „awansu cywilizacyjnego”.
Warto podkreślić, że Niemcy od samego początku systematycznie realizowały politykę zmiany społeczeństwa polskiego na „bezwartościowo rasową” grupę, która miała służyć Niemcom wyłącznie jako siła robocza. Berlin z właściwą sobie systematycznością zbudował całą sieć struktur państwowych, nastawionych na jak najszybszą germanizację i zwiększenie populacji narodu panów. Były to Niemieckie Szkoły Ojczyźniane oraz sieć ośrodków Lebensborn, Urzędy Rasy i Osadnictwa oraz specjalne komórki (ludzie) we władzach wojskowych i administracyjnych.
Zbrodnia przeciwko ludzkości
Po II wojnie ruszyła akcja odzyskiwania polskich dzieci. Bolesne, że naszym sojusznikiem wcale nie były władze zachodnich stref okupacyjnych na terenie Niemiec (amerykańska, angielska, francuska). Mnożono proceduralne przeszkody, domagano się specjalnych dokumentów, że to akurat dziecko zostało „skradzione” i wywiezione z Polski. Co więcej, nawet po przedstawieniu takich dokumentów dzieci powyżej 16. roku życia musiały składać oświadczenia o chęci powrotu do Polski, co nieraz okazywało się bardzo trudne, bo nieznające swoich korzeni i wywiezione z Polski tak dawno, że tego nie pamiętały, dzieci czasem już akceptowały swoich nowych „rodziców”.
Warto wszakże podkreślić, że przynajmniej w wymiarze formalnoprawnym organizacje międzynarodowe stanęły całkowicie po polskiej stronie. Najpierw Międzynarodowy Trybunał Wojskowy w Norymberdze uznał germanizację naszych (i nie tylko) dzieci za ludobójstwo. Również konwencja nowo powstałej Organizacji Narodów Zjednoczonych dotycząca zapobiegania i karania zbrodni ludobójstwa w art. 3e określała przymusowe zabranie dzieci za formę ludobójstwa. Wreszcie konferencja UNESCO z 1948 r. także uznała, że „rabunek i eksterminacja dzieci jest zbrodnią przeciwko ludzkości”.
Przypomnienie podstawowych faktów historycznych dotyczących eksterminacji narodu polskiego, w tym germanizacji polskich dzieci, powinno być w moim przekonaniu dobrym etapem w debacie na ten temat w wymiarze międzynarodowym. Powinno to zachęcić stronę niemiecką do zrewidowania swojego stanowiska odnośnie do reparacji ze strony Polski.
Strona niemiecka gra na czas, także licząc na wygraną opozycji, ale strona polska nie może w tym czasie próżnować. Przeciwnie: musimy pokazywać prawdziwą historię związaną z agresją Niemiec na Polskę i jej następstwami gospodarczo-polityczno-demograficznymi. Także germanizacją małych Polaków.