Tomasz Teluk
Autor jest założycielem i dyrektorem Instytutu Globalizacji (www.globalizacja.org)
Mimo niesprzyjającego otoczenia, determinowanego głównie wysoką inflacją i trwającą wojną na Ukrainie, nasz kraj radzi sobie nadspodziewanie dobrze na tle innych krajów Unii Europejskiej. Według ostatniego raportu Ernst & Young pt. „Atrakcyjność inwestycyjna Europy” liczba bezpośrednich inwestycji zagranicznych nad Wisłą wzrosła w 2022 r. aż o 23 proc. Spadła jednak liczba generowanych w ten sposób miejsc pracy – o 12 proc. To i tak ewenement, ponieważ w Europie panuje stagnacja. Średni wzrost tego typu inwestycji wynosił zaledwie około 1 proc.
Wskaźnik bezpośrednich inwestycji zagranicznych świadczy zarówno o atrakcyjności inwestycyjnej państwa, jak i jego integracji ze środowiskiem międzynarodowym czy ogólnej kondycji gospodarczej. Europa najwyraźniej nie otrząsnęła się jeszcze po pandemii, a już musi sobie radzić gospodarczo z dywersyfikacją gospodarki ze względu na toksyczność Rosji oraz koniecznością regularnego wspierania Ukrainy.
Siła regionalizacji
Stagnacja w Europie widoczna jest jednak znacznie dłużej. Szczyt inwestycji przypada na 2017 r. Stworzono w ten sposób ponad 353 tys. miejsc pracy. Od tego czasu inwestycji jest mniej, a wakatów przybywa wolniej. Polska znajduje się w czołówce krajów, w których lokowane są nowe inwestycje firm z całego świata. W dobie zmieniających się łańcuchów dostaw Polska, także ze względu na swoje strategiczne położenie, staje się coraz bardziej atrakcyjna dla inwestorów.
Pod względem kreowanych w ten sposób miejsc pracy na kontynencie wyróżniają się Serbia, Hiszpania, Węgry, Rumunia oraz Irlandia. Polska wraz z Włochami zajmuje ex aequo szóste miejsce. Pod względem liczby nowych projektów inwestycyjnych przodują takie kraje, jak Francja, Wielka Brytania czy Niemcy. Polska znajduje się w pierwszej ósemce państw, gdzie najchętniej lokowane są nowe środki z zagranicy.
Jakie są prognozy na przyszłość? Według autorów raportu najgorsze już za nami, a wszystko będzie zależeć od perspektyw i trwałości ożywienia gospodarczego. Polska wciąż jest konkurencyjna cenowo i ma bardzo dobrze wykwalifikowane kadry. Już dziś wiemy, że mamy stabilny portfel nowych inwestycji, które będą realizowane w kolejnych latach. Jeśli chodzi o dziedziny, na jakie najchętniej dają pieniądze inwestorzy, są nimi: usługi informatyczne, biznesowe, transport i logistyka, magazyny, produkcja maszyn, finanse, media, sektor rolno-spożywczy, elektronika oraz produkcja środków chemicznych i tworzyw sztucznych.
Największą barierą dla rozwoju są obecnie wzrastające ceny energii, które i tak będą rosnąć ze względu na nieracjonalną politykę klimatyczną narzucaną przez UE. Eksperci wróżą, że z tego powodu Europa straci część inwestycji na rzecz innych lokalizacji. Już 17 proc. inwestorów przeniosło swoją produkcję poza Stary Kontynent. Jednak tym, co wciąż przyciąga klientów, jest wysoka konsumpcja.
Raport E&Y wskazuje na bardzo ważną rolę regionalizacji. Nowe inwestycje preferowane są w krajach bliskich geograficznie, kulturowo i politycznie. Jest to więc szansa dla takich inicjatyw jak Trójmorze, które może przyciągać inwestycje z krajów sąsiednich. Regionalizacja jest ważna dla ponad połowy firm. Prawie połowa decyduje się inwestować w krajach sąsiednich, albowiem najłatwiej wówczas wrócić z produktami czy usługami na rynek lokalny.
Polska trzyma się mocno
To, co najbardziej drenuje ostatnio nasze portfele, to oczywiście inflacja. Jednak wszystko wskazuje na to, że tutaj także najgorsze już za nami. Na pocieszenie: inne kraje Europy Środkowo-Wschodniej miały znacznie gorzej, nie tylko te ze strefy euro – jak państwa bałtyckie – lecz także Węgry czy Czechy. W tym roku inflacja będzie już tylko spadać, jednak prawdopodobnie utrzyma się jeszcze na poziomie dwucyfrowym. Jeszcze bardziej optymistyczne są prognozy Narodowego Banku Polskiego na kolejne lata. Inflacja ma spadać w sposób lawinowy. W 2025 r. ma spaść poniżej progu 5 proc.
NBP jest zadowolony z naszej sytuacji gospodarczej, która jest bardzo dobra, zwłaszcza w porównaniu z innymi państwami strefy euro. Nasz PKB na mieszkańca według parytetu siły nabywczej jest już na poziomie Portugalii, a za 10 lat ma być wyższy od takich krajów, jak Włochy, Francja czy Wielka Brytania. Nasz poziom życia będzie więc bardzo szybko zbliżał się do poziomu, na jakim żyją mieszkańcy Europy Zachodniej. Jest to już widoczne najbardziej, jeśli chodzi o dynamikę płac. Jest całkiem pewne, że za dekadę będziemy zarabiać więcej niż np. Włosi.
Posiadamy też jeden z najlepszych rynków pracy w Europie. Bezrobocie nie przekracza 3 proc., podczas gdy w Grecji czy Hiszpanii jest wyższe niż 10 proc., średnia unijna to 6 proc. Spada także relacja długu publicznego do PKB. Po najgorszym okresie pandemicznym państwo zadłuża się mniej, nawet w obliczu czekających nas gigantycznych inwestycji energetycznych i zbrojeniowych. Chociaż poziom zadłużenia do PKB wynosi ponad 40 proc., i tak jest mniejszy niż w większości krajów Unii Europejskiej. Warto przypomnieć, że w Belgii, we Francji, w Hiszpanii czy Portugalii przekracza on 100 proc. Z kolei w przypadku Włoch i Grecji odpowiednio jest większy niż 140 i 160 proc. PKB.
Advertisement
Dobra sytuacja gospodarcza sprawia też, że chętniej się zadłużamy, zwłaszcza jeśli chodzi o kredyty na własne mieszkanie. Historycznie wartość kredytów tego typu była najwyższa w 2021 r. Potem jednak dynamika spadła ze względu na podwyżki stóp procentowych. W listopadzie 2022 r. wysokość udzielonych kredytów hipotecznych była niższa o 70 proc. niż rok wcześniej. W stabilizacji rynku pomagają przepisy o wakacjach kredytowych. Lokale kupujemy głównie po to, aby w nich mieszkać, a nie w celach spekulacyjnych.
Będzie dobrze
Gdy wokół szaleje burza, żyjemy w stabilnym, dobrze rozwijającym się kraju. W tym roku wzrost gospodarczy będzie niewielki. Analitycy Polskiego Instytutu Ekonomicznego szacują go na 0,6 proc., ale już w II połowie roku można spodziewać się przyspieszenia. Wyhamowanie nie jest niczym złym. Odpowiada za nie głównie spadek konsumpcji. Konsumenci po prostu zdecydowali, że nie będą kupować wszystkiego po zawyżonych cenach. W sklepach już widać, że ceny na niektóre artykuły zaczęły spadać.
Ekonomiści nie są zgodni co do szczegółów wzrostu gospodarki w bieżącym roku. Poprawia się także sytuacja gospodarcza u naszych sąsiadów – Czechów i Niemców, więc poprawi się także bilans handlowy Polski. Polski Fundusz Rozwoju stawia na większy wzrost w przedziale 1–2 proc. PKB. Bardziej sceptyczni są analitycy PKO BP, którzy liczą tylko na symboliczny wzrost tego wskaźnika rzędu 0,1 proc. rok do roku. Podobne prognozy, wzrost na poziomie 0,3 proc. PKB, publikują analitycy mBanku. Nie sprawdzają się zatem obawy, że polska gospodarka wpadnie w recesję i stagflację. Wzrost wspierany jest przez eksport oraz inwestycje, dzięki czemu inflacja w kolejnych miesiącach będzie spadać.
Bardziej optymistycznie od bankowców patrzą na nas instytucje międzynarodowe. Komisja Europejska liczy, że nasza rodzima gospodarka urośnie o 0,7 proc. Na podobnym poziomie 0,6 proc. zatrzymały się także prognozy Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju. Znacznie lepiej ma być za to w kolejnym roku. KE szacuje, że w 2024 r. nasz PKB wzrośnie o 2,7 proc. w porównaniu ze średnią unijną 1,7 proc., natomiast EBOiR prognozuje nawet 3-proc. aprecjację PKB w przyszłym roku.
Świadczy to o dużej odporności naszej gospodarki na światowe zawirowania. Mimo przerwania łańcuchów dostaw i lockdownów w czasie pandemii, kryzysu energetycznego oraz konieczności zwiększonego finansowania przemysłu obronnego w czasach wojny na Ukrainie nasz kraj rozwija się stabilnie i wkroczy na dynamiczną ścieżkę rozwoju w kolejnych latach.