Zbigniew Kuźmiuk
Na posiedzeniu komisji budżetowej Parlamentu Europejskiego w ostatni wtorek, komisarz ds. budżetu Johannes Hahn przedstawił tzw. śródokresowy przegląd wieloletniego budżetu na lata 2021-2027.
To standardowa procedura, zawsze w 3. roku realizacji 7. letniego unijnego budżetu dokonuje się jego przeglądu i ewentualnych przesunięć wydatków, tym razem szczególnie potrzebnych, ponieważ ze względu na agresję Rosji na Ukrainę wzrosło zapotrzebowanie na dodatkowe środki związane z tą wojną i jej konsekwencjami.
Chodzi głównie o bezpośrednią pomoc Ukrainie, zarówno tę o charakterze militarnym jak i humanitarnym, ale także o pomoc dla krajów, które przyjęły największą liczbę uchodźców wojennych z tego kraju.
Spłata odsetek
Poważnym problemem okazuje się także spłata odsetek od pożyczek na rzecz Funduszu Odbudowy, aby go finansować Komisja Europejska do 2026 roku musi pożyczyć na rynkach finansowych 750 mld euro, przy czym do tej pory pożyczono ok. 1/3 tej kwoty.
I od tych pożyczonych środków już od ponad 2 lat KE płaci odsetki, których wysokość gwałtownie wzrosła ze względu na wzrost stóp procentowych banku centralnego, a w konsekwencji także stóp rynkowych (kiedy Fundusz powstawał podstawowa stopa EBC wynosiła 0,1 proc., obecnie wynosi już 3,75 proc.).
W tej sytuacji kwota odsetek przewidziana w wieloletnim unijnym budżecie na obsługę tego długu, wynosząca 15 mld euro do roku 2027, już tego lata ulegnie wyczerpaniu, a do końca tego okresu jak się szacuje potrzebne będzie dodatkowo ok. 19 mld euro (na rok 2024 przewidywano na ten cel kwotę 2,1 mld euro, potrzebna będzie kwota prawie dwukrotnie większa w wysokości 3,9 mld euro).
0 euro na pomoc dla tzw. krajów frontowych
To oczywiście nie wszystkie problemy, na które potrzeba dodatkowych środków, w związku z tym w przedłożeniu KE znalazło się zapotrzebowanie na dodatkowe środki w kwocie 66 mld euro, które kraje członkowskie powinny sfinansować w ciągu najbliższych 4 lat.
KE przewiduje ok. 17 mld euro dotacji dla Ukrainy (przewidywana kwota dla tego kraju ma wynieść sumarycznie 50 mld euro, ale 33 mld euro mają stanowić pożyczki), dodatkowo 15 mld euro na migracje, 10 mld euro na wparcie kilku wcześniej utworzonych funduszy inwestycyjnych, 2 mld euro na sfinansowanie skutków inflacji, 3 mld euro na tzw. mechanizm elastyczności i wspomniane wcześniej 19 mld euro na koszty odsetkowe.
Z jednej strony mamy więc propozycję przeznaczenia dodatkowych 15 mld euro na migrację i jej skutki wewnętrzne i 0 euro (słownie zero euro) na pomoc dla tzw. krajów frontowych, które przyjęły największą ilość uchodźców wojennych.
Propozycję KE można odczytać jako prowokację
Zabierałem głos w debacie na komisji budżetowej i zwróciłem uwagę, że tylko w moim kraju w Polsce koszty finansowania ponad 1 mln uchodźców wojennych, którzy są zarejestrowani w systemie PESEL, a więc korzystają ze wszystkich praw jakie mają obywatele Polscy (koszty zakwaterowania, dodatki socjalne takie jak 500 plus, ochrona zdrowia, edukacja), wyniosły tylko w 2022 roku ok. 8,4 mld euro, a więc ponad 1 proc. polskiego PKB.
Wprawdzie w roku 2023 te koszty będą mniejsze, nie wypłacamy już kosztów zakwaterowania, uchodźcy, szczególnie z terenów na których nie toczą się walki, sukcesywnie wracają na Ukrainę, ale nie ulega wątpliwości, że mimo to obciążenia te są poważne.
W tej sytuacji propozycja KE aby na ten cel na najbliższe 4 lata, była w budżecie kwota 0 euro, można odczytywać jako prowokację w stosunku do tzw. krajów frontowych, które przyjęły największe grupy uchodźców z Ukrainy.
KE bowiem oczekuje szybkiego przyjęcia jej propozycji wynikających z przeglądu śródokresowego na łączną kwotę 66 mld euro, w tym wynoszącego 50 mld euro pakietu pomocowego dla Ukrainy, co będzie wymagało jednomyślności 27 krajów członkowskich i jednocześnie prowokuje kilka z nich do zawetowania tych propozycji.