Ryszard Czarnecki
Oskarżana o skłócenie, a nawet rzekomy możliwy rozpad Obozu Zjednoczonej Prawicy formacja rządząca zintegrowała się przed wyborami, a miesiącami i latami nawołująca do jedności i zapowiadająca ową jedność opozycja – dzieli się coraz bardziej .
Tylko w ostatnich godzinach Zandberg z Lewicy atakuje PO/ KO i Giertycha. Ba, kandydat PO/KO z Poznania Starczewski (ten od sprintu z reklamówka na granicy Polski z Białorusią) atakuje kolegę z własnej formacji kandydata Giertycha ze Świętokrzyskiego. Na listach PO/ KO nie znalazła się wieloletnia i pracowita posłanka Joanna Fabisiak, która nie ukrywała swoich poglądów innych od Tuska odnośnie ochrony życia. Wcześniej de facto zmuszono do odejścia z PO konserwatywnych Mohikanów Marka Biernackiego, Jacka Tomczaka, Jana Filipa Libickiego, a ostatnio Ireneusza Rasia i Bogusława Sonika. Większość ich zacumowała w PSL, ale i tam nawet nie zmieścił się Sonik. Odejście Rasia w Krakowie, który kiedyś był radnym PiS, potem przez kilkanaście lat posłem PO, a teraz wystartuje jako „dwójka” Trzeciej Drogi w Krakowie oznaczać będzie odpływ głosów z PO/KO do aliansu Kosiniaka – Kamysza i Hołowni. Skądinąd Ras ma bardzo wpływowego w Kościele krakowskim brata – prałata, co zapewne będzie miało znaczenie – choć nikt tego głośno nie powie – przy wyborach.
Charakterystyczne jest, że szereg obecnych posłów PO wylądowało, decyzją Tuska, bardzo daleko na listach: pod koniec pierwszej dziesiątki albo nawet w drugiej, co oznacza osłabienie szans ich reelekcji. Wyekspediowanie do Senatu RP byłego szefa PO, b. marszałka Sejmu, b. szefa MSZ Grzegorza Schetyny ewidentne przełoży się na mniejszą ilość głosów we Wrocławiu. Umieszczenie dopiero na 4 miejscu na wrocławskiej liście prawdziwej „maszynki” do robienia głosów – popularnego eksprezydenta Wrocławia Bogdana Zdrojewskiego jest także kolejnym dowodem na to, że Donaldowi Tuskowi bardziej niż na jak najlepszym wyniku wyborczym jego formacji zależało, aby była ona BMW – może Bierna, może Mierna, ale przede wszystkim Wierna swemu przywódcy .
O co w tym wszystkim chodzi? Tusk pewnie chciałby wygrać wybory, ale średnio w to wierzy. O co więc walczy? O dwa cele. Pierwszy to takie ukształtowanie przyszłego klubu parlamentarnego KO aby był on całkowicie zależny od „widzimisię” lidera formacji. Drugi: całkowite zdominowanie innych partii opozycyjnych. Sprowadzenie do parteru Nowej Lewicy i Trzeciej Drogi, zrobienie z nich jedynie listów figowych dla PO/KO również ma zapewnić dominującą pozycję Donalda Tuska na antyPiSowskiej scenie politycznej.
Paradoks tej sytuacji polega jednak na fakcie, że pacjent tej operacji może nie przeżyć. Chodzi zwłaszcza o PSL. Wzięcie przez Tuska na listy PO/KO Michała Kołodziejczaka oficjalnie jest tłumaczone chęcią uderzenia w PiS ale w praktyce politycznej zabierze jakiś procent głosów właśnie partii Kosiniaka – Kamysza. Tusk ryzykuje, że takim manewrem może przyczynić się do zatopienia PSL, który nie pomny doświadczeń prawicy z 1993 i 2001 roku oraz lewicy z 2015 poszedł na formule koalicji, a więc progu 8%.
Wniosek? Tusk pewnie chciałby wyborczej wiktorii, ale w nią nie wierzy. Szykuje PO/KO na kolejne wybory – może po skróconej trzeciej kadencji PiS? A przede wszystkim chce własną formację wsiąć za twarz i zrobić z niej polityczną korporację z sobą jako CEO…