Zbigniew Kuźmiuk
Im mocniej w Parlamencie Europejskim naciskają partyjni koledzy Tuska, Kosiniaka-Kamysza, Hołowni i Czarzastego na przyspieszenie prac nad tzw. paktem migracyjnym, tym częściej w publicznych wypowiedziach w Polsce deklarują oni, że są przeciwni przyjmowaniu nielegalnych imigrantów.
Pakt migracyjny UE
Z inicjatywą debaty o tym przyśpieszeniu w PE wystąpiła EPL Manfreda Webera, natychmiast wsparła ją europejska Lewica, ale także trzecia grupa polityczna w PE- Renew, której członkiem jest reprezentująca Ruch Hołowni, Róża Thun.
Taka debata odbyła się w ostatnią środę w Strasburgu i jej konkluzją było zobowiązanie rządów tworzonych przez partie chadeckie, liberalne, Zielone i lewicowe w krajach członkowskich do przyspieszenia prac nad ostatnim rozporządzeniem z tego paktu tzw. rozporządzeniem kryzysowym.
Co więcej, natychmiast po tej debacie w Brukseli zebrali się ambasadorowie państw członkowskich na posiedzeniu Rady Unii Europejskiej i przyjęli wspomniane rozporządzenie przy sprzeciwie Polski i Węgier oraz głosach wstrzymujących Czech, Słowacji i Austrii.
Teraz rozpoczną się tzw. trilogi, czyli negocjacje przedstawicieli PE, Komisji i Rady, dotyczące ostatecznego kształtu paktu migracyjnego, ale można się po nich spodziewać raczej rozbudowania zachęt do przyjmowania nielegalnych imigrantów, czego wyrazem ma być propozycja, aby zwiększyć wysokość kar dla krajów, które nie będą chciały przyjąć przydzielonych im imigrantów z proponowanej wcześniej kwoty 22 tysięcy euro do 30 tysięcy euro za jedną nie przyjętą osobę.
Opozycja zaprzecza, albo kluczy
Tymczasem w Polsce, politycy Platformy, PSL-u, Ruchu Hołowni, czy Lewicy, albo zaprzeczają, że są za przyjmowaniem nielegalnych imigrantów, albo kluczą, sugerując że w pakcie są zapisy zwalniające kraje przyjmujące uchodźców z Ukrainy z rozdziału także do nich, nielegalnych imigrantów.
Oczywiście takich zapisów w pakcie nie ma, wszystkie kraje członkowskie są zobowiązane do ich przyjmowania, a rozdział imigrantów ma być dokonywany na podstawie algorytmu opracowanego jeszcze w 2015 roku do poprzedniej wersji tego rozporządzenia, które zostało zablokowane przez Polskę po przejęciu władzy przez Prawo i Sprawiedliwość i pozostałe kraje Grupy Wyszehradzkiej.
Jest zaledwie zapis mówiący o tym, że kraje które przyjęły dużą ilość imigrantów z Ukrainy, proporcjonalnie do swojej liczby ludności, mogą wystąpić do KE o wyłączenie z pierwszego rozdziału nielegalnych imigrantów, ale w związku z tym, że obecnie w zasadzie we wszystkich unijnych krajach, znajdują się uchodźcy wojenni z tego kraju, to jest już jasne, że żadnych wyłączeń z tego tytułu nie będzie.
Gra wokół referendum
Jest więc oczywiste, że te 4 partie polityczne, gdyby nie daj Boże stworzyły rząd po najbliższych wyborach, to zgodzą się na to aby Polska uczestniczyła w rozdziale nielegalnych imigrantów w ramach wspomnianego paktu migracyjnego.
To właśnie dlatego ich przedstawiciele tak zniechęcają Polaków do uczestnictwa w referendum, które towarzyszy wyborom parlamentarnym 15 października, aby nie wzięło w nim udziału ponad 50 proc. uprawnionych.
Sondaże dotyczące przyjmowania nielegalnych imigrantów są znane i jednoznaczne, blisko 90 proc. badanych jest przeciw ich przyjmowaniu, otwartą sprawą jest frekwencja i właśnie ją opozycja chce osłabić.
Stąd różnego rodzaju instrukcje, filmiki zamieszczane w internecie przez czołowych polityków wyżej wymienionych partii, jak wziąć udział w wyborach do Sejmu i Senatu i nie wziąć udziału w referendum.
Ludzie, którzy przez ostatnie blisko 8 lat odmieniali sprawę przestrzegania Konstytucji RP przez wszystkie przypadki, teraz namawiają swoich wyborców do tego, żeby nie skorzystać z najważniejszego mechanizmu demokracji bezpośredniej, jakim jest przecież referendum.
Dwulicowość polityków Platformy, PSL-u, Ruchu Hołowni i Lewicy w sprawie relokacji nielegalnych imigrantów, aż bije po oczach, miejmy nadzieję, że wyborcy ją jednak dostrzegą.